Powiedzcie mi, czy jak kupowaliście auto sprowadzone to widzieliście umowę, którą handlarz zawarł ze sprzedającym/komisem z innego kraju?
Pytanie zadaję z ciekawości ponieważ sprzedawca i tak stwierdził, że mi nie sprzeda samochodu
.
Po obejrzeniu kilku Vitar (3D roczniki 92-94) w cenie ok 8 tys zł, stwierdziłem że trzeba podnieść poprzeczkę cenową do ok 11-12 tys.
Podczas oglądania nie ukrywałem, że auto jest najładniejsze ze wszystkich co widziałem. Sprzedawca nie chciał pokazać swojej niemieckiej umowy "bo dlaczego mam widzieć cenę za jaką on je kupił?". Jeszcze przez telefon ustaliłem z nim, że jeśli kupię to on (po zostawieniu zaliczki) za dodatkowo 1400zł przygotuje je do rejestracji i kupię bezpośrednio od niego. Na miejscu stwierdził, że może jednak kupię z komisu (nie jego ten komis) ale tego to on jeszcze nie wie. Określił to tak - "zależy jaki będzie miał kaprys".
Jak doszło do jazdy próbnej to sam wsiadł za kierownicę i zaczął mnie wozić po bocznej drodze że Vitara aż skakała w powietrzu
. Dopiero jak ja się upomniałem to wpuścił mnie za kierownicę...
Powiedziałem mu że auto podoba mi się ale mam kilka wątpliwości które być może są niepotrzebne i przyjadę jeszcze raz z kimś kto mi je rozwieje. Spytał co mi się nie podoba. Więc powiedziałem, że silnik (8V) chodzi jak diesel - stwierdził że to tylko zawory i gdyby miał przyrząd sam by je ustawił, na to że silnik przez kilka minut prawie z ramy nie wyskoczył odrzekł że może jakaś świeca jest do wymiany. Filtr oleju był nowiutki a pod nim wahacz wyczyszczony aż się świecił. Sprzedawca powiedział, że to chyba dobrze że olej wymieniony na nowy, a pewnie podczas wymiany się wylał olej i ktoś to wyczyścił. Mosty i generalnie cały układ napędowy były w biteksie (lub czymś podobnym) więc stwierdził że ktoś to po prostu zakonserwował. Powiedziałem grzecznie, że chcę się kogoś poradzić bo nie jestem pewien czy mosty się konserwuje. Wtedy huknął, że mi tego auta nie sprzeda, żebym już nie przyjeżdzał więcej bo i tak jest już inny klient...
Nie było nigdzie kanału, ale widać było w podłodze w jednym miejscu spory płat odchodzącej rdzy, co według sprzedawcy należy zbagatelizować ponieważ to nie jest dziura "na wylot".
Ehhhh nie wiem już czy nie kupić zwykłego auta i saperki na wyposażenie... a może to ja za dużo oczekuję od starego samochodu?