Cześć,
Właśnie wróciłem swoim V6 z tygodniowej wyprawy do Rumunii. Pojechaliśmy w 4 osoby z trumną na dachu. Po 100 km jazdy w pierwszą stronę i zjechaniu na stację okazało się, że dymi nam się spod maski. Winny był olej silnikowy, który ciekł prawdopodobnie na łączeniu skrzyni z silnikiem + spod pokrywy zaworów (rozwalany po całym silniku przez wiatrak). Ostatecznie udało nam się objechać Rumunię i wrócić do domu. W między czasie dolałem mniej więcej 1.2l oleju i jechałem bardzo spokojnie. Zastanawia mnie jednak skąd pojawiły się nagle wycieki w kilku miejscach (łączenie + obie pokrywy zaworów). Przed podróżą byłem na SKP i diagnosta zachwycał się, że silnik jest suchutki. Uszczelki pod pokrywami zaworów były wymieniane kilka miesięcy temu, do tego wzmocnione były silikonem. Wszystko działało pięknie aż do tej trasy... Tak jak pisałem, jechaliśmy w 4 osoby z bagażami i trumną. Autko miało więc sporo ciężej niż zwykle, ale czy dla V6 to taki wysiłek, że nagle puszczają uszczelki? Jechaliśmy około 95-100 km/h, przez chwilę nieco więcej z górki (120 km/h), gdy wyprzedzaliśmy TIRa (dziewczyna ma temperament
). Natomiast nie była to jakaś szalona jazda. Gdy jeżdżę sam, Vitara bez problemu jedzie 120km/h w trasie i ma ochotę na więcej. Oleju było pod MAX, ale go nie przelałem, więc to też nie to.