Po dłuższym zapomnieniu, porzucona Wrotka odwdzięczyła się odmową odpalenia.
Objawiło sie to tak - przekręcam kluczyk na rozruch - zapalił. Pochodził dwie sekundy i zgasł. No to jeszcze raz uruchamiam, a tu nic, zero reakcji. Z miesiąc temu też tak zrobiła, ale pomogło dłuższe trzymanie kluczyka.
Zrobiłem tak samo - kluczyk na rozruch i trzymam. Po paru sekundach rozrusznik się odezwał - jeden obrót, przerwa, cykanie przekaźników koło kolumny kierowniczej, po paru sekundach jeden obrót.
Niestety, częstotliwość obrotów była zbyt niska, żeby silnik zaskoczył.
Zastanawia mnie, co jest przyczyną - czy padnięty (zapewne zasyfiony) rozrusznik i to on powoduje to wściekłe cykanie przekaźn., czy też coś jest z przekaźn. i to on nie daje sygnału na rozrusznik (no właśnie, rozrusznik dostaje jakiś sygn. z przekaźnika
)
Ostatni problem wystąpił raz - jak już zagadał, to parę następnych uruchomień było bez zająknięcia (aż do czasu odstawienia auta na kołki).